Jeszcze dwadzieścia lat temu pojęcie „bezpieczeństwa państwa” kojarzyło się głównie z granicami, armią, samolotami i czołgami. Dziś wiemy, że równie istotnym elementem jest cyfrowa odporność – czyli ochrona danych i systemów informatycznych, od których zależy funkcjonowanie całego społeczeństwa. Bo w świecie, w którym dane stały się nową walutą, ich utrata lub niewłaściwe wykorzystanie może sparaliżować kraj równie skutecznie, jak atak militarny.

Dane jako narzędzie władzy

Współczesne konflikty nie zawsze rozgrywają się na polach bitew. Coraz częściej ich areną staje się cyberprzestrzeń. Ataki ransomware blokują szpitale, linie kolejowe czy sieci energetyczne. Cyberprzestępcy żądają okupu w kryptowalutach, a państwa prowadzą zakrojone na szeroką skalę operacje dezinformacyjne.

Przykłady są liczne:

  • w Niemczech cyberatak sparaliżował działanie jednego ze szpitali, zmuszając go do odwołania operacji;
  • w USA wirus WannaCry zablokował tysiące komputerów w firmach i instytucjach publicznych;
  • w Estonii w 2007 roku ataki DDoS sparaliżowały instytucje rządowe, banki i media – do dziś przykład ten uchodzi za pierwszą „cyberwojnę” w historii.

Dane to już nie tylko zapis cyfrowy – to narzędzie wpływu. Kto kontroluje dane, kontroluje decyzje obywateli, funkcjonowanie gospodarki i kierunek polityki.

Polska – między nowoczesnością a przestarzałymi nawykami

Polska dysponuje nowoczesnymi centrami danych, spełniającymi najwyższe europejskie standardy (np. certyfikacja EN 50600 poziomu 4 w Talexie). Mamy specjalistów, którzy obsługują banki, globalne koncerny i instytucje publiczne.

A jednak wciąż ogromna część danych znajduje się w serwerowniach „w piwnicy” – w budynkach ministerstw, urzędów i firm prywatnych. Serwerownie te często nie spełniają podstawowych norm bezpieczeństwa: brak podwójnego zasilania, systemów gaszenia czy kontroli dostępu. Wystarczy awaria prądu albo większa ulewa, by sparaliżować działanie całej instytucji.

Z drugiej strony wiele organizacji decyduje się na globalne chmury – najczęściej amerykańskie. Choć oferują one wygodę i atrakcyjne ceny wejściowe, oznaczają także ryzyko: dane Polaków formalnie podlegają obcej jurysdykcji (Cloud Act, Patriot Act), co w praktyce oznacza brak pełnej kontroli państwa nad jednym z kluczowych zasobów.

Lekcje z innych krajów

Europa dostrzegła to zagrożenie wcześniej niż Polska.

  • Francja – wprowadziła obowiązek przechowywania danych medycznych obywateli wyłącznie w centrach danych zlokalizowanych we Francji i zarządzanych przez francuskie firmy.
  • Niemcy – wspierają inicjatywę Gaia-X, której celem jest stworzenie europejskiej alternatywy dla amerykańskich i chińskich gigantów.
  • Unia Europejska – w strategii cyfrowej coraz mocniej podkreśla znaczenie suwerenności danych i wspólnych standardów cyberbezpieczeństwa.

Wszystkie te działania mają jeden cel: zbudować niezależność cyfrową, która jest równie ważna jak niezależność energetyczna czy militarna.

Dane jako infrastruktura krytyczna

Gazociągi, elektrownie, linie kolejowe – to wszystko zaliczamy do infrastruktury krytycznej. Tymczasem dane wciąż traktujemy jak coś technicznego, dodatkowego. A przecież bez nich żaden z tych systemów nie zadziała.

Wyobraźmy sobie scenariusz:

  • banki tracą dostęp do systemów transakcyjnych,
  • szpitale nie mają dostępu do dokumentacji medycznej,
  • administracja publiczna nie działa, bo bazy PESEL są offline.

W takim przypadku paraliż państwa jest natychmiastowy i kompletny. Dlatego dane powinny być traktowane dokładnie tak samo jak energia czy woda – jako dobro strategiczne, którego ochrona leży w interesie całego społeczeństwa.

Dlaczego lokalne data center są kluczowe

Profesjonalne centra danych w Polsce, takie jak Talex, udowadniają, że jesteśmy w stanie zapewnić bezpieczeństwo na światowym poziomie. Ponad 5700 dni bez przerwy w działaniu, pełna redundancja systemów, obsługa przez doświadczonych inżynierów dostępnych 24/7 – to standardy, których nie powstydziłyby się największe globalne korporacje.

Co więcej, korzystanie z lokalnych usług oznacza, że dane pozostają w Polsce, podlegają polskiemu prawu i są obsługiwane przez ludzi, do których można zadzwonić w sytuacji kryzysowej. To coś, czego globalna chmura nigdy nie zagwarantuje.

Wspólna odpowiedzialność – państwo i biznes

Budowa cyfrowego bezpieczeństwa wymaga współpracy obu stron. Państwo powinno wprowadzić regulacje nakazujące przechowywanie kluczowych danych w certyfikowanych krajowych centrach danych. Jednocześnie biznes musi inwestować w edukację i świadomość menedżerów, którzy często nadal traktują bezpieczeństwo IT jako koszt, a nie inwestycję.

Potrzebne są też wspólne inicjatywy, takie jak Polska Chmura – projekt, który ma na celu zrzeszenie lokalnych operatorów i stworzenie ekosystemu usług odpornych na zagrożenia i niezależnych od globalnych gigantów.

Bezpieczeństwo danych to nie luksus i nie dodatkowy element strategii. To fundament nowoczesnego państwa. Tak jak inwestujemy w armię, infrastrukturę energetyczną czy drogi, tak samo musimy inwestować w cyfrową odporność.

Bo wojny przyszłości toczą się już dziś – nie tylko na granicach, ale w sieci. A ich stawką są nasze dane. Jeśli Polska chce być naprawdę bezpieczna, musi traktować je jak zasób strategiczny i fundament swojej niezależności.